W 1559 roku tym holenderski matematyk, Simon Stevin zwany też Stevinusem (ur. w 1548 r.) mieszkając nad morzem i patrząc na statki żaglowe, wpadł na pomysł użycia energii wiatru do poruszania pojazdu kołowego.
Rok trwały projekty i obliczenia, aż wreszcie Stevin, mając poparcie ówcześnie panującego księcia Maurycego Orańskiego i dysponując znacznym majątkiem osobistym, zbudował w 1600 roku długi wóz dwuosiowy, kierowany przez zwracanie osi tylnej, na wzór sterowania statkami. Napęd zapewniało dwumasztowe ożaglowanie.
Nadeszła chwila pierwszej próby. Wiał akurat boczny wiatr, dość silny, aby według obliczeń Stevina poruszyć pojazd. Wehikuł, kierowany przez wynalazcę, ruszył szybko z miejsca, mając wiatr tylno-boczny, lecz na pierwszym łuku drogi dostał wiatr całkowicie boczny. Silniejszy podmuch spowodował wpisanie tej chwili do historii, bowiem wóz po prostu przewrócił się, a więc wydarzyła się pierwsza katastrofa w dziejach samochodu. Przy tej okazji koła tylnej osi spowodowały tak silne jej skręcenie, że Stevin uwieszony u belki sterowej, został wyrzucony na przydrożną łąkę, odnosząc lekkie obrażenia ciała i stając się w ten sposób pierwszą ofiarą motoryzacji.
Sprawdzając obliczenia, Stevin wykrył, ze do tych obliczeń zakradł się błąd balast przewidziany przez konstruktora był zbyt mały, co tłumaczyło doznane niepowodzenie. Następny wóz został więc poprawiony i, o dziwo, poruszał się zgodnie z przewidywaniami konstruktora ze znaczną szybkością, zależną oczywiście od aktualnej prędkości wiatru. Stevin stał się więc wynalazcą „wozu bez koni”’, który poruszał się „siłami przyrody”. Należy jednak zauważyć, że wynalazca umiał we. właściwy sposób wykorzystać swój wynalazek: uruchomił bowiem pierwsze na świecie „przedsiębiorstwo autobusowe”, otworzywszy regularną linię pasażerską i towarową za pomocą swego wozu żaglowego pomiędzy miejscowościami: Scheveningen a Petten, wzdłuż wybrzeża, gdzie przez większą część roku wiały dostatecznie silne wiatry o ustalonych, dogodnych kierunkach.
Stevin osiągał w tych codziennych jazdach zadziwiające wyniki: odległość 67,8 km przebywał mniej więcej w dwie godziny, uzyskując szybkość przeciętną 33,9 km/h, wliczając już w to krótkie zatrzymania się w celu poprawienia takelunku. Jeżeli zważyć, że wóz poruszał się po drodze gruntowej, nierzadko rozmiękłej, i w dodatku z pełnym ładunkiem 28 pasażerów, należy wyrazić podziw dla tych wspaniałych osiągnięć, przy których bledną nieco osiągnięcia współczesnych nam linii komunikacji autobusowej.
Wynalazek Stevina i jego przedsiębiorstwo przewoźnicze musiały być głośne w Europie, skoro kroniki wspominają o uczestnictwie w kilku podróżach hiszpańskiego admirała, Franciszka Mendozy, w towarzystwie samego Księcia Maurycego Orańskieao, który nawet „osobiście wehikułem sterować raczył’. Kroniki wspominają również o znacznych usługach, jakie temu księciu oddał wóz żaglowy w czasie wojny. Opisany wyżej wehikuł Stevina był pojazdem naprawdę istniejącym i jeżdżącym.